Full resolution (JPEG) - On this page / på denna sida - VII
<< prev. page << föreg. sida << >> nästa sida >> next page >>
Below is the raw OCR text
from the above scanned image.
Do you see an error? Proofread the page now!
Här nedan syns maskintolkade texten från faksimilbilden ovan.
Ser du något fel? Korrekturläs sidan nu!
This page has never been proofread. / Denna sida har aldrig korrekturlästs.
Był bardzo zdziwiony i odparł, że już o tym
nie myśli wcale; nawet nie jest pewny, czy słyszał
cośkolwiek; cały czas rozmawiał ze studentem, który
cierpi na muzykomanję.
— Nie. Pan słyszał — zaprzeczyła. Widziałam
to z pana twarzy. Niepotrzebnie się wtrąciłam. Ni-
gdy nie wyjeżdżałam poza granice Norwegji, więc
nie mam pojęcia o wielkości innych miast.
— Tak. Co do mnie jednak, nie powinienem
wdawać się w żadne dysputy. Nigdy się z nikim
porozumieć nie zdołam. Zresztą co za cel? W dy-
spucie nikt nikogo nie przekona.
— Mam więc nadzieję, że mi pan daruje.
O to chciałam prosić.
Spojrzał w szafirowe źrenice, zwrócone ku
niemu.
— Boże! Jaka: pani dziś cudna! Wyrwało mu
się bezwiednie.
Zmieszała ją ta szczerość. Siedziała z rozchy-
łonemi ustami, bezradna.
— Niech pan będzie choć trochę rozsądny —
wyszeptała. wreszcie.
Zaraz potym powstała, zbliżyła się do for-
tepianu i zaczęła brać akordy. Policzki jej
płonęły.
Rozmowa stała się ogólną. Wtym doktór,
zapalony polityk zapytał, nie zwacając się do ni-
kogo w szczególności:
— Kto z państwa czytał dzisiejsze gazety? Do
ddjabła z tym „Gońcem Porannym!” — W ostatnich
czasach za wiele sobie pozwala. To już nie styl
d język ludzi kulturalnych, to tylko wymyślania mo-
tłochu.
Wszyscy przyznali, że, istotnie, „Goniec” prze-
kracza granice przyzwoitości.
94
<< prev. page << föreg. sida << >> nästa sida >> next page >>
